_______________________Zapach porcelany. Wydawnictwo Bernardinum, Peplin 2019________________________

Ocalony, wbrew swojej naturze. To nie miało się prawa przydarzyć. Elegancki, kruchy serwis do kawy z idyllicznym, rustykalnym wzorem rokokowej pary. (...)
Sprowadzony z Przemyśla przez dziadków Michała Morawieckiego i Kazimierę z d. Filipowicz, darowany w Łanczynie (Galicja) w 1935, z okazji ślubu Jana Jaremina z Lubomirą z d. Morawiecką. 
Trząsł się na chłopskim wozie, otulony słomą, w ucieczce spod Lwowa w 1944. Wśród kanonady, uciekając przez bezdroża, jak najdalej od zgiełku, gwałtów, pożarów i śmierci zadawanych konstrukcji świata, dotarł do klasztoru sióstr szarytek w Bieszczadach. Wysiedlony z Rajskiego ogrodu w 1947, w bydlęcym wagonie do Górowa na Warmii, w rękach Mamy przetrwał kolejne końce świata. 
Z hartem zniósł pęknięcie i sklejenie jednego spodka. Służył wiernie. Z filiżanki ojciec wypił swoją pierwszą kawę z darów UNRRA po powrocie w 1949 z obozu w Jaworznie, i ja po maturze w 1959 w Elblągu.
Teraz w 2017 – apatryda – bezpieczny emeryt, w czułych objęciach wspomnień poniemieckiego kredensu z Gdańska, zaświadcza, że strach, żelazo, życie, są bardziej kruche niż porcelana. Lub pamięć i słowa.


Pamięć

 

To był sierpniowy ranek w Rajskiem

miał pięć lat i Danuś na imię

a dalekie odgłosy nie były letnią burzą

 

- Odsuń się od okna – powiedziała kula

i wleciała nagle przez otwarte skrzydło

nie jak złotopióry ptak, raczej szerszeń

z mrukliwym, wrogim buczeniem.

Uderzyła w ścianę, wiercąc się chwilę.

 

Nie zapraszał jej, sama przyszła. Pewnie

z ciemnego lasu, lub łąki wolno zstępującej

po zboczu ku rzece San, wyprzedzając

rdzewienie traw, brzęk szkła, krusząc milczenie

białego tynku. Z pasją, jakby szło o życie.

 

- Kiedy ją podniósł, uspokoiła się

w ciepłych palcach, przytuliła

do uda i zasnęła w kieszeni.

A dziura w powietrzu zasklepiła się

w sobie, cicho i bez śladu.

 

Leć powoli, nie śpiesz się, echo

zawsze zdążysz na własną śmierć.

Nie uchylę się przed tobą, kulo pamięci.